Dyniaqi

Zapiski Ludzi o tej rasie są lakoniczne i skryte pod woalą zabawnych historii oraz legend, jednak prawdziwe oblicze Dyniaqów można odnaleźć w księgach Niziołków. Wiele wieków temu nazwano ich w niziołczej Księdze Snów Dyniaqami, istotami z wymiaru snu, które dzięki mesmerycznym portalom przedostają się do naszego świata, by karmić się naszymi koszmarami. W niektórych regionach są także nazywani Koszmarnikami lub Dyniogłowymi.

Dyniaqi przeważnie wędrują nocami, przemykając pośród starych wiosek i domostw przy akompaniamencie fletów, kobz oraz bębenków. Skrywa ich wtedy złowieszcza mgła, będąca ich nieodłącznym towarzyszem. W blasku niesionych przez nich latarni widać ich pokraczne sylwetki, zielonkawy odcień skóry oraz liście, zdające się wyrastać z ich ciała. Zdarza się, że ich oczyprzybierają złowieszczy wygląd i emanują dziwaczną błękitną aurą, która potrafi odbierać energię z każdej żywej istoty. Nie czynią tego jednak pochopnie, a jedynie wtedy, gdy ktoś zakłóci ich pochód lub obrzędy.

Niziołcza Księga Snów próbuje nas przekonać, że Dyniaqi nie należą do niszczącego świat zła, a są jedynie manifestacją ciemnej strony matki natury. Niewielu jednak wierzy w te zapewnienia…


Wieczny Król

Dyniaqi oddają pokłon wielkiemu królowi, zwanemu Qabakiem, posępnemu władcy, który spoczywa na roślinnym tronie, przyglądając się swej koszmarnej krainie. Niewielu trafiło do Neew-ollah, a jeszcze mniej wróciło żywych, jednak niektórzy twierdzą, iż jest to kraina pradawnych obrzędów, w czasie których jej mieszkańcy zbierają się wokół tajemniczych, na wpół żywych drzew, oddając im pokłony i szepcząc zaklęcia. Dzięki nim ma formować się energia, która pozwala Dyniaqom kształtować rośliny, tworzyć nowe istoty, a także portale i korytarze do różnych wymiarów.

W przeciwieństwie do innych Dyniaqów, król Qabak posiada magiczną powłokę, która pozwala mu się bez końca odradzać w niezmienionej formie. Trwa tak od niepamiętnych czasów, wydając polecenia i snując nowe opowieści podczas corocznych świąt. Każda z opowieści jest zlepkiem tego, co było z tym, co dopiero nadejdzie. Dla jego uważnych słuchaczy są to wskazówki, które pozwalają unikać niebezpieczeństw i dają wiedzę o tajemniczym świecie innych ras. Zgromadzeni wokół jego wielkiego tronu, który znajduje się na wzniesieniu usypanym z dorodnych, świętych owoców dyni, Dyniaqi wsłuchują się w każde słowo Wiecznego Króla i śpiewają pieśni, którym wtóruje melodia ich instrumentów. Jest on jedynym, który nie opuszcza Sekretnego Ogrodu, lecz jego wiedza o świecie wykracza daleko poza. Pochodzi od każdej rośliny, która jeśli jest dostatecznie silna, by posiadać magiczną aurę, przekazuje informację do ziemi niczym nerw. Wsłuchując się w jej głos, wieczny król potrafi odczytać znaki i symbole, które bardzo czytelnie obrazują to, co dzieje się we wszechświecie.

Tylko Drzewce znają jeszcze ten język symboli i potrafią przekazywać w nim informacje na nieograniczone odległości. Energia ziemi jest odczuwalna wszędzie, dlatego od wieków druidzi Drzewców, pomimo przebywania w różnych regionach świata, zawsze są doskonale zorientowani w wielu sprawach i uważani, podobnie jak król Qabak, za największych mędrców.

Dla Wiecznego Króla Sekretny Ogród i jego poddani są częścią wielkiego planu, który nieuchronnie realizuje się każdego dnia. Zło nieustannie rośnie w siłę, dlatego wielkie pochody Dyniaqów oraz ich święte miejsca to coraz częstsze zdarzenia, które dla jednych są dowodem, że Dyniaqi to rasa zła, a dla innych rasa, która ma misję, by w niezrozumiały sposób przygotować świat na walkę z tym, co nadchodzi z krain Sheol-morg.

Trudno ostatecznie wydać werdykt, czym kierują się Dyniaqi i jakie będą rozkazy Wiecznego Króla, dlatego wielu stara się poznać mieszkańców Sekretnego Ogrodu, nierzadko naruszając ich tereny oraz napadając na pochody. Dla mieszkańców Morten czy Istanii, widok Dyniaqów nie jest taki straszny, jednak w Borii budzi powszechny lęk, a w klasztorach otwartą agresję.

Są jednak tereny, na które król Qabak nie posyła swoich pochodów, gdyż nawet on lęka się tego, co kryje się w dolinach i miastach Vartevii. To jedyne miejsce, gdzie Liczowie czyhają, by porwać Dyniaqi i wyssać z nich energię, która pozwoli im znacznie sprawniej władać domeną magii ziemi. Strata pochodu Dyniaqów, którzy zostaliby okrutnie zadręczeni, byłaby dla Wiecznego Króla nie do przyjęcia, dlatego od wieków jedynym miejscem na terenach Vartevii, gdzie można było zobaczyć Dyniaqi, była Valhelia. Jednak i tam jest to coraz rzadszy widok.


Święto snów

Wiele wiosek Niziołków oraz miast Ludzi z Morten oddaje cześć mieszkańcom Neew-ollah świętując i bawiąc się raz w roku w przebieranie za istoty z koszmarów oraz snów. Są jednak regiony jak Boria, gdzie ignoruje się to święto lub wręcz zakazuje jego kultywowania, a Łowcy Wiedźm urządzają misteria mające wypędzić strach z bojaźliwych wieśniaków.

Dla wielu jednak Święto Snów to jedno z prastarych świąt, które wiąże się z zapomnianym bogiem Mamrothem i jego kultywowanie jest niebezpieczne. Nie tylko można popaść w obłęd, lecz również stać się celem boskiego gniewu Moruviela lub Pani Tajemnic – Morgue. Istnieją wioski w Undorh, które zdają się nie zważać na obecnych bogów i oddają hołd starym tajemnym bogom, a Święto Snów uznają za jedno z ważniejszych świąt, jednak obchodzą je w znacznie inny sposób niż w Morten. W Undorh święto to jest powiązane głównie z powitaniem zimy, czasem końca zbiorów oraz chwilą, gdy zaciera się granica między światem materialnym i światem duchów. Palone są wtedy wielkie ogniska, a kapłani próbują odpędzić demony i ożywieńców, którzy błąkają się po wielu częściach krainy.


Tajemnicze przeznaczenie

W ortodoksyjnych klasztorach istnienie Dyniaqów tłumaczy się tym, że starzy bogowie wyzionęli już ducha, a ich ostatnim materialnym dziełem są właśnie istoty powstałe z roślin, które wędrują po świecie i by trwać, karmią się koszmarami. Nietrudno w tych słowach dostrzec pewne prymitywne podejście do tematu, ale może być w tym ziarno prawdy, które potwierdzają mnisi z Klasztoru Tao-fu. Szczuroludzie twierdzą, iż mają zapiski swojego wędrownego mnicha sprzed 600 lat, będącego w Sekretnym Ogrodzie u samego króla Qabaka.

Według Sin-tzina Siwego starzy bogowie posłużyli się roślinami i Dziką Magią do stworzenia rasy Dyniaqów, by mogli oni czerpać energię z ziemi, gdyż jako najbardziej pierwotna, ma ona pozostać pełna magii nawet po tym, jak Mroczni Bogowie opanują energię Solar, a z nią wszystkie pozostałe domeny magii. To pozwoli rasie z Sekretnego Ogrodu władać magią nawet wtedy, gdy wszystkie domeny pochłonie otchłań. Sintzin dodaje również, że Dyniaqi nie karmią się koszmarami, jak chcą to widzieć Łowcy Wiedźm, ale pobierają z koszmarów pewną subtelną energię, której nawet jemu nie było dane zrozumieć, czym jest i jak działa.

Każdy, kto zetknął się z tą rasą, ma zapewne swoje zdanie o jej powstaniu oraz historii, dlatego nie istnieje jedna przewodnia teoria, a wiele z tych, które już istnieją, często się wyklucza. Zależne są one od regionu, wyznawanej tam wiary lub narzuconych sposobów myślenia. Prawda rozsiana jest po wielu miejscach, ukryta między wierszami kłamstwa lub wybujałej wyobraźni, może ją cytować szaleniec i zakłamywać uczony, może też być wielkim planem starych bogów lub tylko ich kaprysem. Faktem jest jednak, że Las Agalloch skrywa Sekretny Ogród pełen istot przepełnionych magią i że odwiedzają one miasta Ludzi, Elfów oraz innych ras, same pozostając w ukryciu.

Rasa ożywionych roślin, które przybrały człekokształtny wygląd, przypomina wszystkim innym, że nie tylko nie znają zamiarów bogów, ale że nie mogą być pewni co przyniesie przyszłość. Mroczni bogowie są bardzo przewrotni i już nieraz posłużyli się zwierzętami do stworzenia okrutnych ras. Prastarzy bogowie wykorzystali rośliny, lecz gdzieś w odmętach wód lub głęboko w skałach może czaić się coś, co zatrwoży umysłami uczonych i nikt nie może być pewien, jakiego boga będą to dzieci.


Skróty

Nie ma chyba rasy, która wiedziałaby więcej o portalach niż Dyniaqi. Potrafią korzystać również z mesmerycznych portali, które należą do najszybszych, jednak czyhają w nich istoty, których lękają się wszyscy. To niebezpieczne stare urządzenia, które powstały na długo przed pojawieniem się ludzi. Nikt nie wie, kim byli ich twórcy, jednak mówi się o rasie starszej niż ludzie, rasie, która albo wyginęła, albo wróciła za ich pomocą do gwiazd. Mesmeryczne portale są tak rzadkie, że bez specjalnej wiedzy oraz map nie można do nich dotrzeć ani skorzystać z ich mocy.

Potocznie drogi między portalami określa się jako skróty, jednak podobnie jak w materialnym świecie, istnieją skróty lepsze i gorsze. Zdarza się i tak, że korzystający z portalu nigdy nie wraca, lub powraca kilkadziesiąt lat starszy, a jego umysł jest ledwie strzępkiem, który nie pozwala mu normalnie egzystować.

Zupełnie inaczej jest w przypadku Dyniaqów, gdyż ich magiczna aura częściowo chroni ich przed skutkami pomyłek, a dodatkowo, w przeciwieństwie do innych ras, nie kieruje nimi niezdrowa chęć zdobycia wiedzy o portalach lub dotarcia do legendarnego miejsca. Jeśli wyczują zaburzenia magii w obrębie portalu, nie podejmą ryzyka podróży lub wybiorą dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę. Dla ignoranckich Ludzi lub butnych Elfów, taka przeszkoda będzie ostatnią, jaką napotkali w swoim życiu, ale pomimo dużego zagrożenia, wielu śmiałków poszukuje portali w nadziei dotarcia do zapomnianych miejsc pełnych artefaktów i innych drogocennych znalezisk.


Koszmarne Drzewa

W wielu miejscach Prastarych Ziem można spotkać dziwne rośliny, wyglądem przypominające gigantyczne pnącza, które, niczym zastygłe w dziwnej pozie, szpecą okolicę. Po kilku głębszych łykach niziołczego wina można odnieść wrażenie, że rośliny te poruszają się za naszymi plecami, jednak gdy tylko skierujemy na nie wzrok, zastygają w bezruchu. Przez swój nieprzyjemny wygląd oraz krążące o nich opowieści, zyskały miano Koszmarnych Drzew.

Zmieniają swój kolor podobnie do liści drzew, zależnie od pór roku, i tak jesienią mają kolor pomarańczowo-żółty, zaś wiosną intensywnie zielony. Bywa jednak, że ich barwa przybiera niezdrowe odcienie zgniłej zieleni i pomarańczy, budząc tym przerażenie okolicznych mieszkańców. Drzewo zyskuje wtedy magiczne właściwości, a z jego szczelin sączy się dziwaczny płyn, który jest zbierany podczas pochodów Dyniaqów i z którego powstają magiczne eliksiry. Ich właściwości zależne są od drzewa, gdyż jedno może mieć soki o właściwościach leczniczych lub wzmacniających, a inne – trujących lub wywołujących halucynacje oraz dziwne wizje. Zdarza się, że szarlatani lub magowie, szukający inspiracji, mocnych doznań lub kontaktu z innym wymiarem świadomości, nocują obok drzew, by chłonąć ich specyficzną energię. Niestety, nie każde drzewo zapewnia doznania, które pozwalają przeżyć. Drzewa o najmroczniejszej energii wręcz zadręczają takich śmiałków, przyprawiając ich o obłęd lub wpędzając w wieczną katatonię. Tylko najwięksi magowie potrafią wyjść z takiego stanu, ale wtedy ich poświęcenie nie idzie na marne, gdyż energia wchłonięta w wyniku takich poświęceń pozwala im władać potężnymi i niszczącymi mocami matki natury.

Mieszkańcy, którzy stali się sąsiadami takiego dziwnego drzewa, nieraz przekonywali się, że ścięcie tej rośliny mija się z celem, gdyż w miejsce
zniszczonej powstaje kolejna lub nawet kilka. Jedynymi istotami, zdającymi się posiadać taką moc są Dyniaqi, które do przeprowadzania swoich obrzędów lub czarów wykorzystują moc skrytą w drzewach. Jeśli moc drzewa została spożytkowana, rozpoczyna się naturalny proces, który przez długi czas był zatrzymany. Koszmarne Drzewo obumiera i ulega rozkładowi, stając się częścią gleby, która wchłania resztki jego energii. Taka ziemia nigdy więcej nie stanie się miejscem, gdzie wyrośnie zwykłe drzewo czy inna, większa roślina.

W niektórych regionach Koszmarne Drzewa nazywane są Świętymi Pnączami, stają się miejscem kultu okolicznych mieszkańców, a w noc przesilenia mieszkańcy zanoszą w ich okolice swoje plony, by oddać hołd starym bogom oraz tym, którzy kroczą nocami w blasku latarni. Dyniaqi w swym szepczącym języku nazywają je Thalbien, drzewa źródła, święte krzewy matki natury.