Wiele wieków minęło, od kiedy Krasnoludy przywędrowały z dalekich, północnych krain. Żyli tam podzieleni na rody, które wspólnymi siłami toczyły walkę z nieprzychylnym klimatem, pełnym śniegu i lodowatych wiatrów. Odziani w futra, z prymitywną bronią w rękach, przemierzali na saniach tereny Zimowych Krain, budowali śnieżne osady, a z czasem dzięki uporowi i dotarciu do mistycznych gór zwanych później Fenri, wybudowali tam swe pierwsze miasto – Dunh. Rody Krasnoludów zawarły w nim pakt, na mocy którego żaden ród nie mógł być uległy wobec drugiego, wszystkie miały być równe i mieć jednego władcę.
Wiele było sporów o to, kto zostanie królem, lecz zadecydować miały o tym nadchodzące ciężkie czasy. Dni stawały się coraz mroźniejsze, a wiatry tak silne, że podróż z osady do osady była pewną śmiercią. W Dunh zbierała się rada, która miała podjąć decyzję o wyprawie na południe w poszukiwaniu terenów, gdzie więcej będzie zwierzyny, a mniej wiatrów i śniegu. Nikt jednak nie wiedział, że najmłodszy ród Thargów, który był często wyśmiewany i pomijany w naradach, już dawno wyruszył w podróż, by te ziemie odnaleźć. Szyderstwa innych rodów były bowiem trudniejsze do zniesienia niż największe mrozy. Kłótnie i polemiki rady były tak długotrwałe, że dwa z pięciu rodów nigdy nie otrzymały wiadomości o zakończeniu obrad i planowanej wielkiej migracji na południe. Ich osady pozostały na wieki pogrzebane pod grubą warstwą śniegu i lodu.
Dwa ocalałe rody Grimmów i Eogorów wyruszyły na południe, lecz mrozy były na tyle silne, że nikt nie wierzył, iż kiedykolwiek dotrą do celu. Z każdym dniem bóg mrozów Arh zabierał do swej krainy wielu Krasnoludów. Całe rodziny, zwierzęta i dobytek ginęły w białej otchłani. Gdy wszyscy stracili już nadzieję, na horyzoncie ukazał się jeździec na potężnym włochatym zwierzu z gigantycznymi kłami, a wokół niego na saniach postacie odziane w futra, śpiewające gromkim głosem krasnoludzkie pieśni otuchy. Wycieńczeni Grimmowie i Eogorowie nie posiadali się ze szczęścia i zdziwienia, gdy ujrzeli młodego wodza Thargów, który dzierżył sztandar z godłem wszystkich pięciu rodów.
Wszyscy zrozumieli, że bóg mrozów sam wybrał dla nich króla. Od dnia tego spotkania trzy ocalałe rody wspólnie budowały miasta na południu, rozwijały swą kulturę i prowadziły w miarę spokojny żywot. Wszystko to trwało do dnia wielkiego rozłamu, kiedy to zawsze żądni władzy i rozlewu krwi Grimmowie nie byli już w stanie tolerować rządów rodu Thargów.
Wojna pomiędzy rodami była nieunikniona. Jednak obie strony konfliktu nie zapomniały o dawnej przepowiedni, która mówiła, że gdy jeden z rodów stanie do walki z drugim, na całą rasę krasnoludów padnie śmiertelna klątwa. Nikt otwarcie nie wszczynał wojny, ale trwała ona już w sercach i głowach. Stało się jednak wtedy coś, czego nawet najstarsi mędrcy nie mogli przewidzieć. Z dalekiej wyprawy powrócili korsarze z wieścią, która na zawsze miała odmienić los trzech rodów. Towary, jakie przywieźli ze sobą świadczyły o tym, że odkryli nowe, bogate lądy. O wiele cieplejsze i z bardziej żyzną ziemią, pełne pięknych, majestatycznych gór podobnych do tych, w których wybudowali swe pierwsze miasto Dunh. Jak mawiali starsi, przeznaczeniem krasnoludów jest wędrówka do gór Mind i Stadt, które były częstym tematem ich pieśni i ballad, gdzie – jak głosi legenda – odnajdą to, do czego prowadzili ich bogowie. Teraz ich serca rozgorzały chęcią wyprawy, a spór odszedł na pewien czas w zapomnienie.
I znów ród Thargów jako pierwszy wyruszył w niebezpieczną podróż w kierunku swojej ziemi, którą mieli poznać po wspaniałych szczytach gór. Odwaga i upór doprowadziły ich do celu, lecz historia rodów, które dopiero szykowały się do wyprawy, miała być jeszcze naznaczona krwią. Krasnoludy Północy uczyniły z najstarszego ludu Eogorów swych poddanych, których przymusili do tego siłą i mrocznymi zaklęciami – i tak oprawcy zyskali miano Przeklętych, a przelana krew na zawsze odcisnęła swe piętno. Rody Thargów i Grimmów stały się największymi wrogami, których losy i topory miały jeszcze nieraz się skrzyżować…
Krasnoludy z Thargomind (Ród Thargów)
Krasnoludy z tego rodu były pierwszymi, które dotarły po wielkiej wyprawie do swych upragnionych gór i ziem. Zgodnie z legendą pierwszą górę, którą ujrzeli, nazwali Mind, zaś swe nowe ziemie – Thargomind. Przez wiele lat budowali swe największe twierdze – Agrak i Turuk – oraz skalne miasto, które miało stać się ich świątynią – Midas Mind. Żyją też w osadach i wioskach okalających większe miasta.
Ten hardy i honorowy ród doskonałych wojowników stale dba, by jego ziemie były bezpieczne i dobrze ufortyfikowane, gdyż najazdy łupieżców stają się coraz częstsze. Nie tylko sztuki wojenne i budownictwo, ale i inne dziedziny powoli stawały się domeną Thargów. W wielu miastach mają gildie kupców, a zajazdy, które prowadzą, słyną z najlepszych napitków i solidnych, zdobnych krzeseł.
Krasnoludy mają skłonność do popadania w konflikty i zatargi z Elfami, w wyniku których czasem wybuchają wojny, ale łączy je też wiele kart historii, w których obie rasy wykazały się braterstwem. Krasnoludy od zawsze wspierały, podobnie jak Elfy, rasę Niziołków, chociaż i tu czasem występowały drobne konflikty.
Krasnoludy z Thargomind trwają przy wierze w boga mrozów Gunnara, którego zwą Arhem, oddając mu cześć w zimowe noce. Według ich wierzeń, Arh posiada dwóch synów – Eryka i Asmunda, bogów lasu i gór, których Krasnoludy zaczęły czcić, gdy dotarły do Thargomind. Ich matka, bogini Launa, powraca wiosną i symbolizuje stale odradzające się życie, zwiastując nadejście lepszych dni dla ludu, który przebył długą wędrówkę z dalekich krain północy.
Krasnoludy Północy (Ród Grimmów)
(Zwani inaczej “Przeklętymi”)
Nazywają siebie Czerwonobrodymi, gdyż mają rude brody i fryzury jak ich pradziadowie. Ich historia jest pełna buntów i sporów, a najważniejszym celem było przejęcie władzy nad rodami Eogorów i Raghornów, których uważali za słabych i tchórzliwych. Nigdy nie zgadzali się z innymi rodami, dlatego też ich historia jest odmienna od tego, co można usłyszeć od innych krasnoludów.
Już wieki temu starali się przekonać inne rody, że Zimowa Kraina nie jest miejscem dobrym dla Krasnoludów. Twierdzili, że tylko podróż na południe pozwoli uchronić się przed mrozem oraz podbić inne rasy, które powinny służyć Krasnoludom. Poprzez knowania i zastraszanie starali się osłabić pozostałe rody, by z czasem stać się jedynym, zdolnym do rządów i poprowadzenia ku krainom przeznaczenia. Grimmowie uważali, że najmłodszy ród nie jest piątym prawowitym rodem, lecz zakałą i powinien być dołączony do rodu żyjącego najdalej na północy – Sunhów. Mieli w tym wyraźny plan, gdyż zakładali, że zima wykończy Sunhów i gdyby Thargowie byli wraz z nimi, Czerwonobrodzi pozbyliby się dwóch najbardziej wojowniczych rodów jednocześnie.
Nikt jednak nie wie, że to z winy Grimmów dwa rody krasnoludów – Raghornowie i Sunhowie spoczęli pod grubą warstwą śniegu w swej lodowej mogile. Chociaż Czerwonobrodzi nie pozbyli się najmłodszego rodu, byli zadowoleni z wyeliminowania wojowniczych mieszkańców najdalszej północy i dalej działali zgodnie ze swym mrocznym planem. Raghornowie nie byli celem ich zagłady, lecz, jak głoszą podania, zginęli przez swoją opieszałość i brak uległości wobec Grimmów.
I tak, w poszukiwaniu bardziej przychylnych terenów do zasiedlenia, rody czerwonobrodych Grimów i uległych Eogorów wyruszyły na południe. Najmłodszy znienawidzony ród Thargów już wcześniej wyruszył na południe, dzięki czemu uchronił się przed niechybną zagładą. Ci, którzy do niedawna byli oprawcami, sami stali się ofiarami, gdyż ostra zima i brak zapasów powodowały, że podróż na południe mogła zakończyć się śmiercią. Widok, jaki ujrzały wycieńczone Krasnoludy był wybawieniem, ale wrodzona niechęć do najmłodszego rodu była tak silna, że Czerwonobrodzi do dziś starają się zapomnieć, że swoje życie zawdzięczają właśnie Thargom. To oni uratowali ledwo żywych Krasnoludów i sprowadzili ich do swych świeżo zbudowanych osad. Już wtedy starszyzna Grimmów podjęła decyzję, że kiedyś zniszczy ród Thargów, by wymazać tę hańbę z własnej historii.
Przez lata, trzy ocalałe rody Krasnoludów żyły wspólnie, lecz z każdym dniem czerwonobrodzi szykowali się do wielkiej wojny. Jednak uległy ród Eogorów również rósł w siłę, a pokonanie dwóch rodów jednocześnie było ponad siły Grimmów…
Były to czasy, gdy Czerwonobrodzi oddawali już cześć swemu nowemu bogu Gromowi, który – jak uważają – pomógł im zbliżyć się do dominacji nad innymi rodami. Z dalekiej wyprawy powrócili korsarze z nowinami o odkryciu nowych ziem. Najmłodszy ród dostrzegł w tym możliwość wypełnienia przepowiedni o odnalezieniu upragnionego lądu i gór. Spory, jakie mogły już wtedy doprowadzić do wojny, ucichły. Thargowie i Eogorowie myśleli, że ostatecznie to przepowiednia o przelewie krwi, w wyniku której na całą rasę Krasnoludów miała spaść zagłada, powstrzymała Grimmów przed wszczęciem wojny. Jednak przebiegli Czerwonobrodzi wiedzieli, że gdy tylko najmłodszy ród wyruszy na nieznany ląd, przejmą władzę i całkowicie zdominują Eogorów. Pokornie, z szyderczym uśmiechem patrzyli jak okręty Thargów wypływają, by dzień później w krwawy sposób rozprawić się z tymi, którzy stawiali opór.
Ród Eogorów nie wymarł, lecz żywot jaki wiedzie, jest tragiczny. Nie tylko stali się niewolnikami Czerwonobrodych, ale również celem ich krwawych praktyk, eksperymentów z mroczną magią i miksturami wypaczającymi duszę oraz ciało. Jak powiadają legendy, klątwa dosięgła tych, którzy przelali krew, lecz Czerwonobrodzi już wcześniej zaprzedali swe dusze złu i dawne wierzenia oraz bóstwa niewiele ich obchodziły. Wiedzieli, że nowy ląd może być dla nich idealnym miejscem do budowy miast i rozwoju swej okrutnej rasy.
W kilkanaście lat po krwawym przejęciu władzy wyruszyli, aby odnaleźć swoje góry i ziemie, które bardziej pragnęli plądrować niż oddawać im cześć. Prądy morskie poniosły ich do tajemniczych terenów, pełnych ogromnych drzew do budowy ich przerażających łodzi, oraz dzikich bestii, które prócz mięsa i futra miały być także doskonałymi towarzyszami ich łupieżczych wypraw. Nazwali to miejsce Grimmstadt, a najwyższy szczyt Gromhorr od imienia ich ukochanego boga.
Wszystkie miasta i osady Grimmów to fortece, w których rozwijają oni swą wojenną kulturę i wiedzę. Urządzają krwawe walki i nieustannie przygotowują się do najazdów, dzięki którym wyćwiczyli się w wojennym rzemiośle jak nikt inny. By móc współzawodniczyć ze sobą, podzielili się na klany, co pozwoliło im również na lepszą ochronę przed atakami. Kobiety i dzieci zdobią ich hełmy oraz tarcze wojowników misternymi znakami i ornamentami, które w dalekim świecie budzą podziw i strach, zarówno na polach bitewnych, jak i targowiskach. Grimmowie nie noszą ciężkiego opancerzenia, a jedynie niezbędny ekwipunek i broń, która w kontraście z ich jasną skórą, rudymi włosami oraz brodami, budzi respekt nawet w największych wojownikach.
Ci, którzy zetknęli się z tą rasą wiedzą, że Krasnoludy z rodu Grimmów są nie tylko śmiertelnie groźne, ale i przebiegłe. Gdy widać ich łodzie dobijające do brzegu, zwane Drakkarami, rogate hełmy, ogromne topory i okrągłe tarcze, zwiastuje to jedynie śmierć i zniszczenie…