Hobgobliny

Zrodzeni z ciemności, nienawiści oraz nieudanych zaklęć czarnoksiężników, przybrali plugawy wygląd, jak przystało na najbardziej gorliwych sług mroku. Początkowo traktowani jako twór podobny do Pomiotów Magii, byli uważani za nieszkodliwych, dlatego ich zgniłe dusze mogły dojrzewać w cieniu ignorancji oraz zniewag. Byli rzadko spotykani, dlatego nikt nie podejrzewał, że stwory chowające się w pieczarach i norach głębszych niż Gnomie miasta i podziemne trakty, z czasem staną się rasą, którą co roztropniejsi magowie nazwą Apostołami Gehenny.

W skąpych, porwanych szatach, brudni i śmierdzący wychodzą z pieczar, by realizować plan swych stwórców i przygotować wszystko na ich przybycie. Nikt na początku nie wierzył w ich powołanie i do dziś wielu uważa ich za zwykłych rabusiów i bandytów błąkających się wokół cmentarzy, starych pobojowisk oraz zniszczonych twierdz. Powoli acz gorliwie, Hobgobliny z obłąkańczym namaszczeniem odprawiają swoje rytuały, które, choć jeszcze prymitywne, z każdym uderzeniem ich czarnych serc dodają im sił i przybliżają do czynów, które zostały im przeznaczone.

Patrząc na ich skórę pokrytą brudem, dojrzewającymi ropniami i dziwnymi włochatymi naroślami, gdzie wije się tysiące spękań oraz blizn, poczuć można do tej rasy jedynie odrazę, ale ten, kto dostąpił zaszczytu spożycia hobgoblińskich mikstur, dostrzeże znacznie więcej…

Z każdym dniem ich ciała zyskują nowe blizny i narośla, tak jak każdego dnia ich podziemne królestwo zyskuje nowe korytarze, tunele i mroczne świątynie, które wypluwają z siebie nowe, przerażające istoty. Brud, który skrywa ich ciała, skrywa również ich nory pośród zamków i miast, w których nieświadomi mieszkańcy – a w zasadzie ich ciała – przyciągają Hobgobliny jak magnes. Ze zwłok swych ofiar warzą w wielkich kotłach mikstury, których działania nie domyślają się nawet najbystrzejsi z magów i uczonych. Dawniej ignorowani, dziś budzą lęk i przerażenie, lecz, jak śpiewają młode pokolenia Hobgoblinów, to nic w porównaniu z tym, jak bawić się będą ciałami ofiar, gdy dorosną i jaka nastanie trwoga, gdy przybędzie ich Matka, Mroczna Płodzicielka i Ojciec, którego imienia nawet one same nie wymawiają…

Pierwszym błogosławieństwem jakie otrzymały była zdolność konstruowania w swych wielkich kuźniach Artefaktycznych Mrocznych Latarni, dzięki którym, jak mawiają, oświetlą drogę swej Matce, przybywającej z drugim Artefaktem. Za jego sprawą posiądą zdolność władania bestiami z najmroczniejszych czeluści ziemi, tak mrocznych, jak ich dusze. Według legend, trzecim Artefaktem jest Wielki Młot, którym można siać zniszczenie na skalę, jakiej żadna z ras jeszcze nie poznała. W tym czasie Hobgobliny, według słów proroków, będą najsilniejszą rasą, a wszystkie inne staną się jej sługami, które jeśli okażą się godne, dostąpią zaszczytu mieszkania w ich podziemnych, opuszczonych norach…

U wielu te legendy wywołują uśmiech, jednak znika on z twarzy, gdy tylko w mroku nocy, pośród nagrobków i świątyń zobaczą mroczny blask Artefaktycznych Latarni i ich właścicieli, którzy z wielkim oddaniem kradną zwłoki do swoich obrzędów i praktyk. Wiele miast i wsi pilnuje swoich cmentarzy, jednak nawet strażnicy miejscy boją się dziwnych pokracznych łowców ciał, których wygląd, czym bliżej nocy, tym bardziej trwoży serca i dusze. Są i tacy, którzy dla pieniędzy lub z obowiązku polują na Hobgobliny, by przeszkodzić im w ich mrocznym planie.

Nikt nie wie jednak, jaką miarą płynie czas Hobgoblinów i nikt nie wie, ile pozostało czasu do przybycia ich Matki, Mrocznej Płodzicielki, lecz patrząc w dziwnie uśmiechnięte, plugawe twarze, może być go już niewiele…