Elfy Część I

Elfy uchodzą za rasę tajemniczą i spokojną, która nie angażuje się w otwarte wojny i konflikty. Cenią stateczność oraz honor, który kultywowany jest od wielu pokoleń. Jednak podobnie jak Wyniosłe Elfy czy Ciemne Elfy z Sarhei, potrafią wykazać się agresją i walecznością, w której, jak wszystkie elfy, ustępują jedynie Zielonoskórym. W czasach ciemnej prehistorii, Elfy towarzyszyły rasie Ludzi ze środkowych krain, której służyły jako uległa rasa tropicieli i myśliwych, jednak z biegiem wieków rasa Elfów zdobywała niezależność oraz siłę, by wyrwać się spod jarzma Ludzi.

Ich ciemiężcy coraz bardziej pogrążali się w odmęcie krwawych wojen, które toczyli z Gnomami oraz Goblinami, co pozwoliło Elfom wybrać pierwszego Elfariona, który poprowadził buntowników do walki o wolność. Ludzie zawsze dopuszczali się zdrad, dlatego, gdy sami zostali zdradzeni, zapragnęli dokonać krwawej zemsty, by dać innym przykład jak traktują zdrajców.

Rasa Elfów była zbyt słaba, by samodzielnie stawić czoła potężnej armii, lecz pierwszy Elfarion był nie tylko doskonałym strategiem, ale również przebiegłym dyplomatą. Zaoferował pomoc Gnomom w pokonaniu Ludzi oraz odpowiedział na podszepty boga dziczy, Erna, obiecując mu swą wieczną posługę oraz stworzenie świątyń lasu dla jego wyznawców, w zamian za boską przychylność. Błogosławieństwo, jakie młoda rasa otrzymała od swojego nowego boga, przeszło najśmielsze marzenia Elfariona.

Jego wojownicy byli teraz znacznie groźniejsi na leśnych terenach, które skrywały ich niczym mroczna aura, a każde zwierzę czy bestia lasu darzyły ich niezwykłym respektem i szacunkiem. Ci, którzy reagowali agresją na nowych mieszkańców lasu, nie byli w stanie toczyć walk z wrogiem, który atakował z ukrycia i bezlitośnie tępił opór, przygotowując las pod budowę świątyń dla swojego nowego boga.

Ludzie zrozumieli, że pierwszy Elfarion właśnie stworzył podwaliny rasy, będącej zagrożeniem dla rasy Ludzi, dlatego zamiast prowadzić otwartą wojnę, postanowili skrycie czekać na moment, w którym będą mogli unicestwić zdrajców. Gnomy zyskały nowego sprzymierzeńca, któremu, jak niektórzy twierdzą, zbyt pochopnie dali przydomek Szlachetne. Elfy, pod dowództwem kolejnych Elfarionów, nieraz dawały dowód, że zasługują na to miano, bywały jednak zdarzenia, które rzucają cień na ich rasę.


Valladorum

Elfy bardzo skutecznie rozbudowały swoje królestwo w lasach Autumne i nadszedł dzień, kiedy stało się jasne, że muszą zasiedlić nowe tereny. Najwyższa Rada elfich rodów nie zawsze podzielała wizje Elfariona, dlatego rozłam był nieunikniony. Wielu uważało, że aby móc stawiać czoła wrogom, muszą budować twierdze podobne do ludzkich czy orczych, a nie kryć się w gęstwinach lasu. Elfarion wiedział, że taki rozłam może skończyć się krwawo, dlatego w pokojowy sposób poprowadził część Elfów ku nowym terenom. Dzięki swojej wiedzy oraz, jak twierdzą niektórzy, zdolności poznawania przyszłości, Elfarion wybrał dla oddzielonych sekretną krainę na północny wschód od Autumne, pełną wzgórz i skalistych szczytów. Była idealna do tworzenia budowli, o jakich marzyli, bogata w jasny kamień oraz unikalny gatunek drewna. Na wielkiej naradzie, jaka nastąpiła na nowych ziemiach, Elfarion powiedział, iż ci, którzy wyszli z Autumne nie są już Leśnymi Elfami. Określił ich mianem Elfów Wysokich Rodów, których przyszłość jeszcze nie raz udowodni, że ich miano pozostanie z nimi czy chcą tego, czy nie. Skłonił się wraz ze swoją świtą przed zadumanymi nad jego słowami członkami rady i wyruszył w drogę powrotną do Autumne.

Nowa kraina była pełna dziwnych zwierząt, jednak spośród nich najbardziej wyróżniały się te podobne do koni, których głowy zdobiły rogi mieniące się złotym kolorem. Tajemnicze stworzenia z czasem stały się nieodłącznymi towarzyszami Elfów oraz ich najwierniejszymi wierzchowcami, których odwaga i opanowanie czyni z nich doskonałe bojowe rumaki. Elfy nadały im nazwę Valladis, a swoją nową krainę, dla uszanowania tych mistycznych stworzeń, Valladolią, krainą Valladów – „Rumaków o elfich sercach”.

Wraz z zasiedleniem nowych terenów zaczynała się rysować granica, która odróżniała Elfy z Autumne od żyjących w Valladolii. W wyniku obrad, nowo zamieszkała kraina zyskała miano Valladorum, a rządy nad nią miał sprawować cesarz, który miał zamieszkać w budowanym wielkim pałacu o cudnych kształtach i ozdobach. Ów pałac, choć piękny, nie mógł się jednak równać z subtelnością i urokiem leśnych twierdz z Autumne. Nie wszyscy popierali ambitne wizje szlachetnie urodzonych, których wizja nowego państwa, rządzonego przez Cesarza, miała wiązać się z powiększeniem liczby wojsk, a także wyprawami i podbojami nowych terenów. Były to czasy, gdy nad rodami Elfów z Valladolii miał sprawować władzę cesarz Aurelis i czynił to przez wiele lat z dobrym skutkiem, rozwijając cesarstwo na silne i stabilne państwo. Jego syn Comodaes stał się jednak prawdziwym przekleństwem rasy Wyniosłych Elfów, doprowadzając do Wielkiej Wojny, której celem było odebranie z rąk Orków tajemnego artefaktu, który, jak mówiła dawna przepowiednia, miał przyczynić się do upadku Elfów. W atmosferze rodzących się spisków i podżegania do wojny, wiele rodów zaślepionych wizją apokalipsy z rąk Zielonoskórych lub zastraszonych przez popleczników Comodaesa poparło wyprawę na zachód. Celem wojny było również przegnanie raz na zawsze Orków, którzy coraz chętniej nawiedzali Prastare Ziemie i zagrażali szlakom handlowym Elfów. Rasa Ludzi była w tym okresie słabsza i kierowana przez strachliwego króla Gacissa, nie mogła więc pomóc w powstrzymaniu legionów Valladorum przed rozlewem krwi. W skryciu podczas tajemnych narad Ludzie zaoferowali Orkom coś, co mogło pomóc Zielonoskórym nie tylko stawić czoła wrogowi, ale również zniszczyć rasę Elfów. Była to zemsta rasy Ludzi za to, że kiedyś zostali zdradzeni przez Elfy, które poparły w wojnach rasę Gnomów. Do tego czasu szamani Orków nieudolnie posługiwali się Magią, jednak w chwili, gdy posiedli wiedzę o Domenach Magii, wojna rozgorzała na dobre…

Krwawa wojna trwała latami, a trupy poległych zaścielały krainy tak gęsto, że nikt nie dbał, by je palić lub zakopywać. Z czasem dziwne choroby zaczęły trapić zarówno walczących, jak i postronne miasta i wsie. Wojska obu armii w oparach smrodu zgnilizny walczyły jak w obłąkańczym transie i z czasem obie strony straciły wiarę w dalszy sens wojny. W tym czasie w Valladorum wiele się zmieniało i rada zdecydowała, że tragiczna śmierć Comodaesa to znak, że prowadzenie krwawej wojny nie ma dalej sensu. Co gorsza, w wyniku wojen Elfy utraciły przychylność Gnomów, Orkowie nie tylko posiedli Domeny Magii, ale i doskonale je opanowali.

Cesarstwo pogrążało się w wewnętrznych sporach. Piękne budowle, które, jak nigdzie na świecie, łączyły siłę i elegancję, stały nieukończone lub zrujnowane, gdyż cała energia była przeznaczana na prowadzenie wojny. Miasta, które dawniej tętniły życiem, były teraz pełne jedynie starców i dzieci, gdyż nawet młode elfie kobiety walczyły w oddziałach piechoty Gladis i lekkiej kawalerii LighCaballi. Koniec wojny był nieuchronny. Wyniosłe Elfy nigdy nie podejmowały się już tak złożonych działań wojennych i chociaż toczą niezliczone wojny, nigdy nie są już one na taką skalę. Te tragiczne czasy zakończyły się rozłamem, który na zawsze będzie przypominał Elfom o Artefakcie, który, według legendy, ma w rękach okrutnej rasy zniszczyć Valladolię. Być może Illuminaci Elfów źle odczytali przepowiednie, gdyż Artefakt, który rzekomo miał ich zgubić, nigdy nie był w rękach Zielonoskórych, lecz w rękach ich zdradzonych braci, którzy, jak mówią pogłoski, odnaleźli go w piaskach Sarhei.

Dziś w Valladorum majestatyczne budowle znów pną się w górę, gigantyczne areny ściągają z odległych krain wojowników chcących zyskać sławę, zaś kupcy z całego świata sypią złotem w miastach pełnych najróżniejszych rozrywek i najpiękniejszych niewiast. Wyniosłe Elfy i ich Cesarstwo przeżywa rozkwit, ale w sercach Elfów nadal tkwi przemożna chęć posiadania potęgi, która pozwoli im dominować. Nikt nie wie, czy już wkrótce ich mieczy ponownie nie splami krew…